Forum  Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Teren z Carrot, Kaną, Skrzydlatą i Chocky

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Archiwum / Boks II / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nadia




Dołączył: 25 Gru 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:58, 29 Gru 2010    Temat postu: Teren z Carrot, Kaną, Skrzydlatą i Chocky

Dziś razem z Carrot, Kaną, Skrzydlatą i Chocky postanowiłyśmy pojechać we wspólny teren w okolicy WSR Ahora.
Ja i Carrot wstałyśmy dzisiaj wcześniej, aby jeszcze przed przyjazdem Chocky z Hunky Chexem, Skrzydlatej z Niebieskim i Kany z Trianną zdążyć nakarmić konie, ogarnąć stajnię i ogólnie się przygotować. Po śniadaniu, około siódmej, wyszłyśmy przed dom opatulone grubą warstwą ubrań. Dzień zapowiadał się, jak na tegoroczną zimę, ciepły, a ostre promienie słońca odbijające się w śniegu raziły w oczy. No właśnie - śniegu. W nocy spała nowa, gruba warstwa białego puchu. Zaparkowany przed stajnią samochód Carr tylko wystające po bokach lusterka odróżniały od zwykłej zaspy.
- To może ja nakarmię konie, a ty odśnieżysz? - zaproponowała niewinnie Carrot i już jej nie było. Westchnęłam. Przypadła mi gorsza robota. Wzięłam opartą o ścianę stajni łopatę i zabrałam się za kreatywne przesypywanie śniegu z miejsca na miejsce, czytaj odśnieżania. Po jakichś dwudziestu pięciu minutach zasuwania z łopatą podwórko i parking było już w lepszym stanie, za to ja kompletnie zziajana. Odłożyłam łopatę i poszłam do stajni. Tam Carrot skończyła właśnie karmić konie. Później wspólnie z Gniadoszką uporałyśmy się z czyszczeniem boksów. Zerknęłam na zegarek. Była dziesiąta, czyli dziewczyny miały przyjechać za pół godziny. Wspólnie z Carrot postanowiłyśmy wyczyścić już konie.
Po przyniesieniu z siodlarni sprzętu, weszłam do boksu Fugity. Przywitałam się z nią i podałam jej miętowego cukierka. Klacz z chęcią przyjęła smakołyk. Tymczasem ja wyjęłam szczotki. Zasadniczo, klacz nie była zbyt brudna. Wystarczyło wyczyścić jej kopyta, rozczesać grzywę i ogon oraz poczesać sierść szczotką do ciała i była gotowa. Wtedy usłyszałam warkot silnika samochodu na zewnątrz, więc wyszłam przed stajnię, gdzie była już Carrot. Wewnątrz samochodu zobaczyłam Chocky. Pomachała do nas ręką i wysiadła z auta.
- Cześć! - zawołała. - Pozostałych jeszcze nie ma? - spytała
- Nie, jesteś pierwsza. - odpowiedziałam
- Wyprowadzę Hunky'ego. - rzekła Chocky. Otwarłyśmy drzwi przyczepy i pomogłyśmy Chocky wyprowadzić Hunky Chexa. Ogier wyglądał na trochę zdenerwowanego, ale pozwolił się zaprowadzić do stajni bez problemów. Tam Chocky uwiązała go do belki i rozpoczęła czyszczenie. Ja i Carrot wróciłyśmy do boksów swoich koni. Jednak nim Carrot zdążyła cokolwiek zrobić, jej telefon komórkowy rozdzwonił się wesołą melodyjką. Odebrała telefon i rozmawiała przez chwilę. W tym czasie osiodłałam Fugitę.
- To była Kana. - powiedziała, gdy skończyła rozmowę. - Ona trochę się spóźni. - wyjaśniła
Wtedy do stajni weszła Skrzydlata, prowadząc Niebieskiego. Przywitałyśmy się z nią i zaczęła czyścić konia, który niestety sprawiał przy tym problemy. Nie pozwalał się wyczyścić pod brzuchem, a później zadzierał wysoko głowę, nie chcąc wziąć wędzidła. Jednak Skrzydlata poradziła sobie z nim.
O jedenastej na parking zajechała spóźniona Kana. Na szczęście wyprowadzanie z przyczepy, czyszczenie i siodłanie Trianny przebiegło bez problemów. Trwało też krócej, ponieważ wszystkie pomogłyśmy jej.
Kiedy wszycy byli już gotowi, wyprowadziłyśmy konie przed stajnię, wsiadłyśmy na nie i ustawiłyśmy się w zastęp. Ustaliłyśmy już wcześniej, że pojedziemy w takiej kolejności: pierwsza - Carrot na Salinerze, ponieważ najlepiej zna okolicę, druga - Kana na Triannie, trzecia Skrzydlata na Niebieskim, czwarta Chocky na Hunky'm i ostatnia ja na Fugicie. Wyjechałyśmy stępem z podwórza w prawo. Zamierzałyśmy dojechać nad jezioro i okrężną drogą wrócić do stadniny. Miałyśmy nadzieję, że Niebieski nie będzie się buntował przeciwko swojemu miejscu w zastępie. Niestety, Niebieski, który miał raczej dominujący charakter, najwyraźniej wolał iść na przedzie zastępu, a nie w środku. Dlatego rwał się do przodu. Skrzydlata kontrolowała go, ale jazda w ten sposób raczej nie była dla niej przyjemna, a mogła stać się nawe. Dlatego postanowiłyśmy przestawić Niebieskiego na przód, przed Salinera. Po takiej zmianie miejsc usatysfakcjonowany Niebieski uspokoił się. Salinero nie buntował się przeciw zmianie miejsca. Trianna, Hunky i Fugita kroczyli raczej spokojnie. Jechałyśmy teraz leśną ścieżką. Śnieg na niej był udeptany i twardy, ponieważ tą trasą często konie z Ahory jeździły w tereny, a także przechodzili tędy spacerowicze. Stępem jechałyśmy się około dwudziestu minut, obserwując piękne, zimowe krajobrazy i gawędząc, głównie o koniach i stadninach. W końcu, kiedy byłyśmy w miejscu, w którym ścieżka rozszerzała się, Skrzydlata zawołała:
- Kłusujemy! - i popędziła Niebieskiego, który od razu przeszedł do kłusa. Ja również dałam Tefu sygnał do kłusa. Ona chyba tylko na to czekała. Od razu zakłusowała, a podczas kłusowania narzucała dość szybkie tempo. Kłusowałyśmy przez kilka minut, aż dojechałyśmy do dość dużej polany, na której nie było zbyt dużo śniegu. Kana zaproponowała, żebyśmy wykonały tutaj rozgrzewkę. Jadąc w zastępie kręciłyśmy w kłusie wolty, ósemki i serpentyny. Konie zachowywały się raczej grzecznie. Po kilku minutach Carrot powiedziała:
- Tam dalej możemy wyjechać na taką szeroką, polną drogę idealną na galop. To co?
Wszystkie się zgodziłyśmy. Kłusem wyjechałyśmy z polany. Po chwili zobaczyłyśmy tą właśnie polną drogę, o której mówiła Carrot. Skrzydlata skręciła w nią i zagalopowała. Ja również dałam Fugicie łydkę do galopu. Klacz przyspieszyła. Myślałam wcześniej, że podczas galopu Tefu może bryknąć, radośnie, a nie złośliwie, ponieważ wcześniej trochę rwała się do przodu. Ale nic takiego się nie stało, Fugita powoli i grzecznie galopowała za Hunky'm. Dlatego rozkoszowałam się spokojnym galopem, a tu nagle... Fugita potknęła się o coś. Ona od razu odzyskała równowagę, czego nie można było powiedzieć o mnie. Stopy wypadły mi ze strzemion i zanim się spostrzegłam, już leżałam na plecach na ziemi, w śniegu. Od razu podniosłam się - nic mi się nie stało, zaspa w którą wpadłam dobrze zamortyzowała upadek. Fugita odbiegła tylko kawałek. Na szczęście Chocky zorientowała się, co się dzieje i zatrzymała dziewczyny. Carrot złapała Fugitę i prowadziła ją z siodła. Dokładnie otrzepałam się ze śniegu, upewniłam dziewczyny, że nic mi nie jest, z powrotem dosiadłam Tefu i kłusem ruszyłyśmy dalej. Wjechałyśmy z powrotem do lasu. Carrot powiedziała, że stąd jest już niedaleko nad jezioro. Rzeczywiście, po kilku minutach byłyśmy już na łące, nad brzegiem dużego zbiornika. Teraz, zimą, jego tafla była częściowo zamarznięta, a temperatury wody raczej nie chciałabym sprawdzać na własnej skórze, ale latem musiało to być świetne miejsce do pławienia koni.
Po kilku minutach, kiedy spokojnie stępowałyśmy nad jeziorem, ruszyłyśmy dalej. Najpierw stępem, później przyspieszyłyśmy do kłusa. Znowu jechałyśmy przez las dość szeroką, równą ścieżką wiodącą nieco pod górę. Kłusowałyśmy aż do sporej wielkości polany, na której leżała, średniej wysokości, powalona kłoda. Dziewczyny chciały przez nią poskakać. Najpierw jednak kilka razy okrążyłyśmy polanę galopem, aby dobrze się rozgrzać. Pierwsza skakała Carrot na Salinerze. Koń ten miał talent do skoków, więc spodziewałam się, że ta kłoda nie sprawi mu problemu. Carrot skierowała go na przeszkodę najpierw z jednej strony. Salinero przeskoczył ją zwinnie z jednej, a następnie także drugiej strony. Następna chciała skakać Skrzydlata na Niebieskim. Koń ten nie był trenowany skokowo, ale przeskoczył kłodę ładnie, choć bez dużego zapasu. Skrzydlata pochwaliła go. Kolejna była Kana na Triannie. Zagalopowała na przeszkodę raz, przeskoczyła, zrobiła dużą półwoltę i powtórzyła to z drugiej strony. Triannie skoki nie sprawiały problemów, choć nie była już młodym koniem, to była w niezłej formie. Ja i Chocky nie zamierzałyśmy skakać. Dlatego kłusem jechałyśmy dalej.
Kiedy do stadniny zostało nam jeszcze około dwudziestu minut, zwolniłyśmy do stępa. Jechałyśmy polną drogą, obok siebie, nie przejmując się wcześniejszym ustawieniem w zastępie. Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się. Gdy dojechałyśmy do stadniny rozsiodłałyśmy konie, wyczyściłyśmy je i założyłyśmy im derki. Konie zostawiłyśmy w stajni i na hali (to znaczy, Tefu i Salinero w ich boksach, a pozostałe na hali, ponieważ nie było wolnych boksów). Później razem z Carrot zaprosiłyśmy dziewczyny na obiad, ponieważ wszystkie byłyśmy już dość głodne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Archiwum / Boks II / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin