Forum  Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

20.07.13r. - Orientalna wełna, czyli Maksa w ciuchy odzianie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Kronika Stajenna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Pensjonariusz



Dołączył: 28 Sie 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:50, 19 Lip 2013    Temat postu: 20.07.13r. - Orientalna wełna, czyli Maksa w ciuchy odzianie

Ostatnimi czasy było sporo roboty w stajni - w końcu lato, obornik trzeba wymieniać codziennie, koniska nakarmić, przegonić po pastwisku, a kopytnych było już pokaźne stadko. Z tej oto okazji postanowiłam dobrodusznie wstawać skoro świt wraz z mym lubym i pomagać mu w oporządzaniu naszego wspaniałego przybytku. Tak więc nie dziwnym było, że nieco przed godziną 6 w naszej sypialni rozległ się dźwięk budzika i niewyraźne pomruki spod kołdry.
Walnęłam ręką w telefon, wyłączając irytujący dźwięk i sapnęłam głośno.
-Trzeba nam było wczoraj wcześniej... iść spać - mruknęłam dwuznacznie, nie otwierając oczu i starając się przekonać mój mózg, by zaczął w końcu funkcjonować.
-Iiiiii tam, narzekasz, ja niczego nie żałuję ^^ - powiedział mój chop, rześki jak jakiś niewyżyty skowronek.- I ty też nie powinnaś -zamruczał mi do ucha, owiewając je gorącym powietrzem. Zanim jednak drapieżnie go złapałam, zdążył mi uciec - poczułam, że wstaje z łóżka. Westchnęłam zawiedziona - no taaaak, wpierw obowiązki v.v Uchyliłam oczy i uchwyciłam jeszcze jego zgrabne nagie plecki zanim schowały się w drzwiach łazienki. Mhrrr, miał tam pare śladów po paznokciach, ciekawe.. xD Uśmiechnęłam się krótko i przeciągnęłam, po czym wylazłam spod kołdry i szybko zawinęłam w szlafrok, jakby jakiemuś rannemu ptaszkowi zachciało się nas odwiedzić o tej porze. Nie chciałam ryzykować wyrzutów sumienia w wyniku oślepienia niespodziewanego gościa xD Następnie ruszyłam ku szafie, przeczesując burzę włosów dłonią. Wygrzebałam sobie jakieś czyste robocze bryczesy i bluzkę oraz bieliznę, no i wróciłam w okolice łóżka, przysiadając lekko na wezgłowiu i czekając aż Maks wyjdzie z łazienki. W międzyczasie w sumie się ubrałam, bo nie było czasu czekać. W końcu się doczekałam, mój chop ofkoz bezwstydnie .. goły x.x wyszedł swobodnie z łazienki i spojrzał na moją niejednoznaczną minę pytająco.
-Czo ten Deic, jeszcze się nie przyzwyczaił? xD - zaśmiał się krótko, podpierając pod boki.
-Emem, no nie no wiesz zastanawiałam się właśnie jaka byłaby Twoja reakcja, gdyby ktoś tu teraz wszedł ^^' -mruknęłam, lustrując go wzrokiem z góry na dół mimowolnie, po czym zmierzyłam w stronę drzwi od łazienki.
-Hahah, nie mam się raczej czego wstydzić - rzucił swobodnie, szczerząc do mnie perwersyjnie i wygrzebując jakieś ciuchy z szafy. Mruknęłam tylko coś w stylu "bezwstydny zbok" w odpowiedzi, chowając się w łazience. Po 5 minutach wyszłam odświeżona jako tako i przyjrzałam Maksowi mega krytycznie.
-Ziom, co Ty masz na sobie x.x - parsknęłam krótko, starając nie roześmiać. -Te spodnie mają... dziurę, dosyć podejrzaną xD do tego są podarte, wytarte, brudne, zjechane miliard, nawet do pracy się nie nadają.. I ta wyświechtana bluzka D: -wyliczyłam krytycznie co rzuciło mi się w oczy, a trzeba dodać że znawca mody ze mnie żaden.
-Haha kochanie, spróbuj znaleźć coś lepszego w mojej szafie to to włożę.. Na razie ryjki na dole czekają -rzucił chłopak niedbale, cmoknął mnie w głowę i wyszedł.
-A żebyś wiedział, że znajdę -mruknęłam, wychodząc za nim.
Z paszarni rozlegał się już charakterystyczny dźwięk gniotownika do owsa, na co konie reagowały zniecierpliwionym, gardłowym rżeniem.
Wsadziłam łeb do pomieszczenia i zobaczyłam, że Maks świetnie sobie radzi xD
-To ja może nam śniadanie machnę, ziom - zaproponowałam, co spotkało się z aprobatą, więc jak to na stereotypową kobitę przystało poczłapałam do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę, machnęłam szybko jajecznicę dla mojego lubego, a sobie walnęłam kanapki. Na osobnym talerzu skroiłam ogórki, pomidorki, i inne warzywka do szamania pomiędzy kęsami, i zadowolona zalałam dwa obszerne kubki kawy. Kiedy skończyłam, upewniłam się że żaden pasożyt nie czai się na nasze żarcie >.> po wyszłam i zdążyłam załapać się jeszcze na połowę paszy do roznoszenia. Pomogłam więc Maksowi nakarmić zniecierpliwione kopytne i z samego rana zdążyłam uniknąć śmierci z kopyt Enza, który zaczaił się na moją głowę podstępnie >: O Pewnie planował ten zamach całą noc, skubaniec.
Kiedy już wszystkie koniska jadły wniebowzięte, my również poczłapaliśmy się posilić. Wszystko na szczęście było jeszcze ciepłe, bo szybko się uwinęliśmy. Chopo pochwalił mnie, że klawe śniadanie mi wyszło, a ja uradowana wpierdzieliłam swoje kanapeczki jak przystało. W międzyczasie przypałętały się kociska, żebrząc o żarcie, więc łaskawie sypnęłam im karmę do misek. Kiedy zjedliśmy, rzuciłam naczynia do zlewu niedbale i udałam się pomóc blondynowi w wyprowadzaniu koni na padoki. Rzuciłam szybko okiem na rozpiskę, żeby znów czegoś nie pokręcić, po czym zabrałam się do roboty. Enzo na szczęście przypadł w udziale Maksowi, bo ja go karmiłam. Musi być uczciwie, heheh. Nie wiem czemu szczerzyłam się jak głupia, prowadząc miśkowatego olbrzyma Seca kiedy to chłopak był przeciorany niczym na nartach wodnych za karym nerwusem. Naprawdę nie mam pojęcia >D
Kiedy już każdy hors latał swobodnie i radośnie po swoim kawałku zieleni, my zabraliśmy się za sprzątanie. We dwójkę szło nam całkiem sprawnie, zwłaszcza że teraz boksy sprzątaliśmy na bieżąco coby muchy się nie lęgły i nie było aż tyle roboty. Kiedy koło godziny 8 zbliżaliśmy się ku końcowi, podstępnie wymknęłam się na górę, by zgodnie z moją obietnicą przekopać Maksową część szafy. Kiedy po pół godziny upartego przerzucania łachów na prawdę znalazłam same szmaty, mruknęłam zniesmaczona.
-Cziiżbiii paniiii miauaa maue problemiii zi branżuu odziżowąąą? -rozległ się koło mojego ucha dziwnie stylizowany na francuski akcent głos. Spojrzałam w bok i ujrzałam koło mnie ciekawsko wpatrujacą się Gniadoszkę.
-Łodafak?.. - spojrzałam na nią podejrzliwie i rozdziawiłam nieco usta.
-Ojezuu noo, bo ciuchland założyłam, daj się skusić xD TYLKO ORYGINALNE, ORIENTALNE TKANINY! Bedzie pani zadowolona! -Zapewniła mnie Gniad, wyciągając na korytarz.
-Tyle, że to nie dla mnie, tylko dla ... lepszej.. połówki -mamrotałam, starając ogarnąć co właśnie się dzieje.
-No i prawidłowo! Mamy najlepiej wyposażony męski dział w całym Stacatto - Zakrzyknęła zadowolona Gniad, po czym zalała mnie wszelkimi informacjami na temat jakości, krajów sprowadzania i metod tworzenia poszczególnych ubrań x.x
-Ok, ok, czuję się przekonana - zapewniłam ją, po czym zbiegłam na dół dorwać mój target.
-MAAAKS! -wydarłam się, dostrzegając go na horyzoncie - pakuj się, jedziemy na zakupy. - Spojrzał na mnie zaskoczony i już otwierał usta, żeby zaprzeczyć, po czym chyba ujrzał w moich oczach groźbę (a miałam kilka argumentów, których mogłoby mu.. brakować xDD) i z westchnieniem poddał się sugestii. -No ok, ok, daj mi chwilę.. -po czym znikł na górze, a ja z wyszczerzem spojrzałam na czyhającą w tle Gniad. Po chwili już mogliśmy naszym porszakiem ruszać w drogę ^^

***
W KOŃCU! - zakrzyknęłam sobie w myślach. Mwahahahaha, pierwsze ofiary zdane na łaskę Cthu... Znaczy, pierwsi klienci. ^^" W lokalu miałam sterylność laboratoryjną, bo ruch raczej słaby. ;-; Ja jechałam przodem, Dejczon z Maksiątkiem za mną. Blondas nie wyglądał na szczęśliwego, choć nie wie jeszcze co go czeka. Well, pewnie cośtam podejrzewa, ale na pewno nie TO. W końcu stanęłam na parkingu i pobiegłam czem prędzej lokal otworzyć i posprawdzać czy można tam Dejczona wpuścić. Wszystko było ok, więc z uśmiechem na ustach powitałam Maksiątko i Dejczona.
- MAAAAAAKS! - wydarł się Dejc - Nie waż mi się chować między wieszakami i w ogóle od razu jazda do przymierzalni! - zakomenderowała, a ja zatarłam łapki.
- No więc czegóż państwu potrzeba?
- Wszystkiego - mruknął załamany Dej.
- NIE PRAWDA - protestował Maks, gdzieśtam z przymierzalni. Dziewczyna połaziła trochę między półkami i pochwyciła wełniany bezrękawnik.
- O, to jest dobre - uśmiechnęła się maniacko idąc w stronę przebieralni, a ja poszłam za nią - Maksion, przymierzaj.
- No chyba cie pogieło, co ty mi tu za szity wciskasz ;-; - załamał się chłopak.
- PRZEPRASZAM BARDZO ALE ŻADNE MI TU SZITY. TO JEST 100% WEŁNA Z ALPAKI Z HIMALAJÓW, CZUJESZ TĘ JAKOŚĆ?! - żachnęłam się - Ale muszę się z tobą zgodzić, nie leży ci. W ogóle może zacznijmy od rozbierania Maksia, a potem go będziemy ubierać, hm?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Kronika Stajenna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin