Gniadoszka
Właściciel
Dołączył: 05 Lut 2010
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 9:41, 08 Lut 2010 Temat postu: Przechodzenie przez drągi |
|
|
RODZAJ: Nauka podstawowych umiejętności
TRENER: Gniadoszka
KOŃ: Arha
POGODA: zimno, -2*C
CZAS: ok. 40min
MIEJSCE: Hala
PRACA NAD: Przechodzeniem przez drągi
SPRZĘT: Kantarek źrebięcy, lina do pracy z ziemi, drągi drewniane
POMOCNIK: ----
Dzisiejszy dzień zaznaczyłam jako naukę przechodzenia przez drągi. Weszłam na halę i poustawiałam 4 drągi na każdej ze ścian. Potem poszłam po zestaw do czyszczenia Arhy. Po drodze wzięłam z siodlarni kantarek, uwiąz i linę do pracy z ziemi. Weszłam do stajni i podeszłam do boksu Aski. Zapięłam jej ten ukochany czerwony kantarek i podpięłam uwiąz. Wzięłam szczotkę i zaczęłam czyścić.
- Jakaś ty brudna..- mruknęłam do siebie, a klaczka znacząco prychnęła.
- tak, tak, jesteś źrebakiem i musisz się bawić, ale żeby się tak uświnić? Wstyd i to jeszcze większy dla klaczki. Masz być jak dama!- już wkrótce dane mi było pożałować tych słów... Zakończyłam czyszczenie na kopytkach. Karr świetnie nauczyła ją podnosić nóżki na wizytach i teraz nie miałam większych problemów. Założyłam małej derkę zimową i wyszłam na zewnątrz. Szczotki zostawiłam w boksie. Jak wcześniej Aruś biegała za śniegiem ja szalona, tak teraz równiutkim kłusikiem dreptała obok mnie.
"O co chodzi?"- mówiłam sama do siebie.
Weszłyśmy na halę. Zdjęłam jej derkę, odpięłam uwiąz i przypięłam linę, nawet się nie wierciła, co było tym bardziej dziwne. Podprowadziłam małą do drąga. Obwąchała go i była zdumiona gdy przy próbie nadepnięcie, "to coś" puknęło. Podniosła uszy i zaczęła jeszcze intensywniej obwąchiwać nieznany przedmiot. Próba ponownego nadepnięcia zakończyła się tym samym. Arha była zirytowana.
- Może spróbujemy przejść?- powiedziałam do niej i przeszłam przez drąg. Oczekiwałam że Arha zrobi to samo a jednak nie. Stała w miejscu i patrzyła się na mnie tym swoim dziwacznym wzrokiem. Przekręcała głowę to w jedną to w drugą wyłupiając te swoje orzechowe oczka.
- No.. Chodź!- powiedziałam i pociągnęłam za linę. Klaczka nawet nie raczyła zrobić kroku.
- No chodź tu uparciuchu!- reakcja ta sama. Postanowiłam więc rozegrać to inaczej..
- No chodź, chcesz marchewcię?- mówiłam machając przekonywająco pomarańczowym warzywem. Koniec, nie pójdzie.
"Co się z tobą dzieje??!"- pomyślałam i od razu załapałam o co jej chodzi. No tak. Miała się zachowywać jak dama to się zachowuje. Nie będzie jak zwykły wieśniak lecieć za jakąś marchewką tak.
- Arha! To z tą damą to była przenośnia! Ech, co ja robię. Ty nie wiesz co to przenośnia! Nie bierz dosłownie tego co ja mówię- zaczęłam gadać, a moja klaczucha patrzyła się na mnie tak, jakby mi odbiło.
- Tak masz rację, pani jest zdrowo walnięta, ale na to kochana nic nie poradzisz. No a teraz przejdź przez ten drąg i miejmy to już za sobą- powiedziałam i chwyciłam mocniej linę.
- No, a teraz chodź po marchewkę!- nie wiem czy zrozumiała mój poprzedni monolog, ale poszła za marchewką. Najpierw jeden drąg w stępie - dostała marchewkę, potem drugi też w stępie - dostała miętuska, następnie trzeci drąg w kłusie - jabłko i na koniec czwarty w kłusie - też miętusek.
- I widzisz, to nie było takie straszne, co nie?- powiedziałam głaszcząc małą. Ta w odpowiedzi głośno zarżała i machała głową w przód i w tył, w przód i w tył...
Na koniec treningu postępowaliśmy troszkę. Założyłam małej derkę i wymieniłam linę na uwiąz. Potem zaprowadziłam Aska do boksu, wyczyściłam i sprawdziłam czy czasem w żwirku nie znalazł się jakiś kamyk, który zawędrował do kopytka, oraz przeglądnęłam co do otarć. Wszystko było ok, więc odpięłam jej kantarek, ucałowałam, jak to zwykle czynię, w chrapy i zamknęłam boks. Potem odniosłam wszystko na miejsce i poszłam toczyć morderczą bitwę z papierami .
TRENING OCENIAM JAKO: Baaaaardzo udany
ZDOŁALIŚMY: Wykonać wszystko co było zamierzone
NIE ZDOŁALIŚMY: nothing
PROCENT OSIĄGNIĘCIA ZAMIERZONYCH CELÓW: 100%
Post został pochwalony 0 razy
|
|